
o głębokich pytaniach i lekkości, uwolnieniu po udziale w Vedic Art
Sylwia Kwiatkowska Vedic Art i muzykoterapia: Witam was na spotkaniu z moim gościem, uczestniczką kursu Vedic Art, Magdą. Magda opowiesz o sobie?
Magda Jacewiczowa: Cześć, bałam udział w kursie Vedic Art u Sylwii razem z moją córką Nadią. Nadia ma prawie 6 lat. Z jednej strony nie miałam innej możliwości niż to żeby ona mi towarzyszyła, a z drugiej drugiej strony ona jest bardzo kreatywną osóbką i wiedziałam, że udział w kursie razem ze mną sprawi jej dużą radość.
To było bardzo fajne, rodzinne doświadczenie, jednocześnie bardzo dużo z tego czerpałam.
Sylwia: Powiesz jaka jest największa korzyść? Co wzięłaś z udziału w Vedic Art? Na czym skorzystałeś będąc na kursie Vedic Art?
Magda: Największą korzyścią dla mnie z udziału w kursie Vedic Art było nabranie zaufania do siebie. Zrozumienie i poczucie tego, że tylko ja wiem jak jest dobrze, tak żeby to było dobre dla mnie. Że nie ma, czy to w malowaniu czy to w życiu, bo Vedic Art bardzo przekłada się na życie i na codzienność, że nie ma zewnętrznych zasad, które trzeba śledzić. I jak będziesz postępować zgodnie z tymi zasadami to wtedy będzie poprawnie, „piątka”, siadaj. Tylko, że to wszystko jest w środku, we mnie. Vedic Art pozwolił mi bardziej wsłuchać się w ten mój wewnętrzny głos, dopuścić go, usłyszeć.
Sylwia: Obserwowałam jak obie się wyrażacie, bardzo różnie, na swoich przestrzeniach, podglądałam to na ekranie. Jak Ci było w takim doświadczeniu, w dużej bliskości ze swoją córką? Właściwie ramię w ramię, byłyście przy jednym stole.
Jak Ci się pracowało w takiej przestrzeni online, a jednocześnie na miejscu mając drugą osobę, która tworzyła?
Magda: Z jednej strony było ciekawe doświadczenie. Jakbyś rok temu zaproponowała mi kurs malowania intuicyjnego i jeszcze przez internet, to raczej bym powiedziała, że jest to niewykonalne. Rzeczywistość zmieniła się. Okazało się, że dużo rzeczy można zrobić online. To było ciekawe doświadczenie. Jeśli chodzi o to, że tworzyłyśmy razem, właściwie to tworzyłyśmy obok siebie, bo każda z nas tworzyła swoje, to było z jednej strony bardzo Inspirujące dla mnie doświadczenie. Ze swoim bagażem i doświadczeniem. Jak ja rozumiem to o czym ty nam odpowiadałaś. I jak świeże, niewinne i zupełnie inne, czasami zupełnie inne, a czasami właśnie trafiające w samo sedno miała spojrzenie moja córka. Nie wiedziałam jak to będzie. Czy będę musiała jej tłumaczyć o co w tym chodzi? Na czym to polega? Te pojęcia czasami są mocno filozoficzne. Wydawałoby się, że nie na poziomie intelektualnym pięciolatki. Natomiast jak ona czasami z tego wyciągała samo sedno, to ja byłam w wielkim szoku i byłam zachwycona tym.
Z drugiej strony udział ze swoim dzieckiem generował dla mnie trochę stresu. Stresowałam się czy ona nie będzie za bardzo przeszkadzać? Czy będę mogła się skupić wystarczająco? Równocześnie zwracać uwagę na dziecko, które jest koło mnie. Która chce teraz krzyczeć albo skakać. Albo jest głodna. Dla mnie było stresujące to, że musimy zdążyć z posiłkiem przed zajęciami, żeby ona zjadła, żeby to nam nie pochłaniało czasu z zajęć. Tu miałam dużo obaw, takich swoich. Natomiast sposób w jaki ty prowadziłaś te zajęcia i twoje podejście do mojej córki skaczącej po łóżku jak orangutan, to jak ty z tego wyciągałaś takie mądre rzeczy, to naprawdę było bardzo fajne. Mój początkowy, duży stres, zanim zaczęły się zajęcia, był o tym czy ona nie będzie przeszkadzać w lekcji. Nie musi mieć chęci brać w niej udziału cały czas, ale czy nie będzie zaburzać. Myślę, że nie zaburzała, a wręcz wnosiła bardzo dużo. Podobało mi się to. Tutaj widać twoje doświadczenie w kontakcie z dziećmi. Albo może masz takie intuicyjne podejście do dzieci, że naprawdę z dużą ciekawość podchodziłaś do niej i z uwagą. Bardzo to było dla mnie uwalniające.
Sylwia: Tak, tutaj rzeczywiście kierowałam się w dużej mierze intuicją. Mam oczywiście doświadczenie w prowadzeniu zajęć z dziećmi, natomiast Nadia była pierwszym dzieckiem, które brało udział online. To było dla mnie też bardzo ciekawe doświadczenie. Jednocześnie widziałam jak ona tworzy nie tylko na płótnie, nie tylko farbami, w co wchodziła bardzo płynnie, z dużą odwagą, chęcią i ciekawością, a jednocześnie tworzyła w zupełnie innych przestrzeniach. Co też widziałam i to właśnie wystarczy zobaczyć, powiedzieć, nazwać i zrobić na to przestrzeń. Powiedz jak tobie było wtedy, w momentach kiedy Nadia byłam w okolicy i też uśmiecham się do tych momentów, kiedy widziałam totalne skupienie i totalne twoje wejście w proces tworzenia.
Opowiesz jak było u ciebie z momentami twórczości?
Magda: Tak, na początku było mi ciężko. Miałam taką obawę, podzieliłam się z tobą tym, że nie będę się w stanie skoncentrować mając obok dziecko, które często wchodził ze mną w interakcje. Ty powiedziałaś, że im bardziej będziesz to ćwiczyć, tym bardziej będziesz w stanie do tego dotrzeć, do tego co jest w środku, nawet jeśli w otoczeniu będzie chaos. Oczywiście w swojej głowie podeszłam do tego twojego stwierdzenia bardzo sceptycznie. „Aha, no napewno, nie jestem w stanie skoncentrować się na jednej rzeczy, jak tu mam skaczącego goryla, który się domaga mojej uwagi”. Ale tak jak mówisz, i ja bym może tego sama nie zauważyła. Ty zauważałaś, że ja właśnie wchodziłam w ten stan. Było tak jak przepowiedziała Sylwia. Faktycznie im bardziej, im częściej kontaktowałam się z sobą, tym głębiej potrafiłam wchodzić, nawet tego nie zauważając. Ile tutaj się dzieje, poza naszą myślą, poza naszą… z jednej strony poza naszą świadomością, ale świadomością w sensie racjonalnego spojrzenia, takiego umysłowego pojmowania, a jak naprawdę docieramy do świadomości tego co jest w środków nas. Łapanie tego kontaktu to jest dla mnie bardzo duża zasługa Vedic Art. Bardzo dużo się u mnie zadziało na tym poziomie.
Sylwia: Nawiązałaś do tego, że…
odnosiłyśmy Vedic Art do życia codziennego.
To mnie ciekawi. Takie skontaktowanie się z sobą, o którym mówisz. Tydzień temu brałaś udział w ostatnich zajęciach Vedic Art. To był cykl 10 spotkań, widziałyśmy się przez 10 tygodni.
Jak ty dostrzegasz to w przestrzeniach poza płótnem, poza pędzlami, malowaniem?
Magda: Zanim powiem o tym jak to wyglądało u mnie, to to co mi się bardzo podobało w tym jak ty to prowadziłaś. Te czasami trudne do zrozumienia pojęcia, albo wydawałoby się oderwane od codzienności, sprowadzałaś do takich bardzo praktycznych, życiowych sytuacji, czy przykładów, czy opowieści ze swojego życia. Przez to to było bardzo czytelne. Dało takie zrozumienie „aha to o to tu chodzi”. To mi się bardzo podobało, że tak to uziemiałaś. Te wszystkie wzniosłe koncepcje, bardzo metafizyczne, czy bardzo głębokie, mówiące o wartościach, jakościach, ty ściągałeś z tej chmury i pokazywałaś, że stoimy twardo na ziemi i widzimy jak to, te wartości jak one się przejawiają, jak one się mogą przejawiać, do czego można je odnieść.
Widziała jak Vedic wpływał na moje postrzeganie różnych sytuacji w życiu. Te sytuacje same w sobie nie ulegały zmianie, ale Vedic pozwalał mi spojrzeć na nie świeżym okiem. Zobaczyć coś zupełnie innego. Tam gdzie mi się wydawało, że „no nie ma opcji, nie ma, po prostu jest trudna sytuacja i ta sytuacja na mnie negatywnie wypływa” i nie widziałam żadnego rozwiązania, otwierały się takie klapeczki. Pokazywały „może wcale to nie jest tak jak ty to widzisz”. To nie jest tak, że magicznie moja trudna jakaś sytuacja się rozwiązała. Zobaczyłam, że mogę na nią spojrzeć inaczej. Emocje, które przeżyłam podczas malowania, one mi pozwoliły tą sytuację inaczej zobaczyć. Pozwoliło mi otworzyć się na zobaczenie, dostrzeżenia innych rozwiązań. Może to dać odświeżające spojrzenie. Pozwolić na zmianę perspektywy, ale nie w taki sposób w jaki by się wydawało. Czasami było to dla mnie zaskakujące, ale też łatwe.
To mi pokazywało, że mimo tego, że coś jest ciężkie, jak to zobaczę inaczej, może z tej strony się otworzy rozwiązanie, a możesz z innej. To dawało mi lekkość w trudnej sytuacji. Było bardzo pomocne. W mojej konkretnej życiowej sytuacji zaczęłam się zastanawiać nad głębokim „czy ja tego chcę?”. Nie na takim „no tak! fajnie, idę w to, bo w sumie tak, czemu nie”. Tylko nad takim moim „czy ja naprawdę teraz, w tej chwili tego chcę i jestem na to gotowa”. Pozwoliło mi tak bardzo głęboko zejść do siebie i zapytać siebie czego ja potrzebuję teraz. Czy to jest akurat ten pomysł czy nie. Takie pozwolenie sobie na to żeby dokonać wyboru. Nie żeby to było zgodnie z tym co byłoby dobrze, że tak trzeba, że jest jakaś okazja, którą trzeba wykorzystać, no to trzeba wykorzystać. Tylko z tym czego ja tak naprawdę teraz chcę i potrzebuję.
S: Chcesz Magda powiedzieć o takim konkretnym przypadku ze swojego życia nazwać to co się wydarzyło? Może akurat to zbyt świeże o czym mówisz.
Ja np. Vedic Art użyłam do ułożenia swojego biznesu.
Przez część naszych zajęć nawiązywałam do tego. Może ty chcesz powiedzieć o takim konkretnym przypadku ze swojego życia? mniejszym większym?
Do czego użyłaś tego czego doświadczyłaś w kursie Vedic Art?
M: Na razie nie chciałabym opowiadać o konkretach. Ale bardzo mnie ciekawi to co mówisz o tym, że przez Vedic Art przepuściłaś swój biznes. Bardzo mnie intryguje ten temat. Mam nadzieję, że będziesz filmik na ten temat nagrywa. Albo poopowiadasz przy drugim kursie. Bardzo mnie to ciekawi. Teraz mam takie pomysły, które też bym może chciała przez to przepuścić, ale nie wiem jak.
S: Jasne. Tu przypomina mi się takie otwarcie i spojrzenie na różne tematy z innej perspektywy. Obrócenie płótna. Coś jest tutaj ciężkie, takie mi się wydaje, więc spojrzę z innej perspektywy. Przypomina mi się jak jedna z uczestniczek opowiadała o tym, jak połamały się wszystkie stojaki na pomidory. Późna wiosna, ona na działce, tu te pomidory, do sklepu daleko. Co ma zrobić? Przeszła się do lasu i znalazła idealne patyki. Użyła natury, która była w pobliżu. Nie trzeba zaraz jechać do sklepu i kupować specjalnie do tego przygotowanych narzędzi.
Można korzystać z tego co się ma na miejscu.
Tutaj uśmiecham się, bo przypomina mi się ostatnie nasze spotkanie kiedy Nadia użyła naturalnych składników do malowania, tego co było pod ręką. Chcesz o tym powiedzieć?
M: Tak, to było bardzo fajne i taka bardzo duża kreatywność, jaką ma moja córka czasami tak mnie zachwyca. To jest coś co ja mam wrażenie, że my wszyscy mieliśmy tylko nie wszyscy nawet może nie zachowaliśmy, ale nie wszyscy mamy nadal z tym kontakt. Z taką nieskrępowaną chęcią robienia czegoś, próbowania bez myśli „co będzie jak się nie uda? wyjdzie brzydko? to nie jest do tego?” Moja córka zaczęła wyciskać borówki, które miałyśmy jako przekąskę. Ona teraz by chciała robić farbę z naturalnych składników. Pierwsza moja myśl „no nie, zaraz to zacznie pryskać i będziemy całe w tym soku”. Później sobie przypomniałam, że faktycznie o tym rozmawiałyśmy. Kiedyś ludzie nie szli do sklepu po farby. Tworzyli z naturalnych barwników. Z roślin, owoców. Zaczęłyśmy eksplorować ten temat. Okazało się, że borówki nie są chętne do wyciskania soku. Próbowałyśmy wycisnąć wyciskarką do czosnku. Trochę koloru nam się udało z tego wykrzesać. Potem zaczęłam myśleć jakie naturalne, bądź mniej naturalne składniki mamy pod ręką. Przyniosłam syrop malinowy, który zaczęłyśmy rozlewać na płótnie. Później córka poprosiła o inne kolory. Był bezbarwny żel aloesowy i krem w spraju, żeby było łatwo wyciskać. Później miałyśmy wspólną zagwozdkę czy to utrwalić, czy to wyschnie. Wyschło bez niczego, ponad dobę, nie utrwalałyśmy tego niczym. Jest dzieło. To był fajny eksperyment. To było interesujące, że miałam taką pierwszą blokadę. Przypomniałam sobie, że rozmawiałyśmy o tym czy to było łatwe, czy to się tak da faktycznie.
S: Dziękuję ci, że o tym wspominasz, bo o tym jest Vedic Art, o wchodzeniu w doświadczenie. Nie analizowaniu co będzie, czy jaki kolor będzie, jak tego użyć, czy to wyschnie. Zastanawianie się, szukanie informacji, co zrobić. Czasami, i tego uczy nas Vedic Art, że po prostu można zostawić. Okazuje się, że jest rozwiązanie. Samo wysycha. Pozwalasz temu utrwalić się, jak tylko chcesz. O tym też jest Vedic Art.
Powiedz Magda jakbyś miała zachęcić innych do udziału, co to by było?
M: Dla mnie kurs Vedic Art to była podróż w stronę siebie, do kontaktu z sobą. Spotkania ze swoją kreatywnością. Ze swoją, jakby to patetycznie nie zabrzmiało, duszą. Z tym co jest tam gdzieś w środku, w nas. Pozwolić się temu wyrazić poprzez formę malarską, która jest czasami tylko narzędziem do tego. A czasami nie tylko narzędziem, bo później ten efekt może trwać i może dalej się dziać.
Bardzo podobało mi się to jak mówiłaś żeby zostawić obrazy. Żeby one były tak ustawione w domu żeby można było na nie patrzeć. Żeby one nie były schowane zaraz po namalowaniu, ukryte. Żeby były na widoku. Faktycznie, te obrazy mają, każdy swoją, energię. One tą energią emanują. W miarę przebywania z nimi, patrzenia na nie, ich energia może się zmieniać. To było dla mnie bardzo interesujące doświadczenie. Poczucie tej mocy obrazów. Bardzo długo nie mogłam doczekać się, aż będę miała zawieszone półeczki i sobie je pięknie porozstawiam. Nie będą musiały stać na podłodze, oparte o meble. Na początku myślałam, że będę siedzieć cały czas i na nie patrzeć, bo w końcu mogę z nimi poprzebywać. Pierwszy sposób w jaki je ustawiłam to uznałam, że jest za dużo. Tyle się działo, że nie mogłam tego wytrzymać. Było tyle różnych energii na jednej, dość małej przestrzeni. Szczerze, dla mnie to było za dużo. Moja córka też ciężko to zniosłam, mimo, że chciałyśmy mieć te obrazy poustawiane. Były postawione też jej obrazy. Mówiła, że aż jej się w głowie kręci jak na nie patrzy. Ja też miałam takie uczucie, że tego jest za dużo. Jak je poprzestawiałam, pogrupowałam tak, że te obrazy ze soba korespondują. To też jest fajne, że moje obrazy rozmawiają miedzy sobą. Jak moja córka zobaczyła, że namalowałam oko to ona też namalowała oko. Tak moje obrazy rozmawiają z jej obrazami. Jak już sobie to pozmieniałam to faktycznie byłam zaskoczona. Nie wiem czy uwierzyłabym gdyby ktoś mi o tym opowiadał o „energiach obrazów”, to nie wiem czy bym sceptycznie do tego nie podeszła. Vedic nauczył mnie żeby słuchać tego, jak mi się wydaje, że jest za dużo, bo energia obrazu, to znaczy, że jest za dużo i energia obrazów. Kiedy je poprzestawiałam, by energie były bardziej zrównoważone, te które były mocno naładowane, żeby nie były koło siebie tylko na przeciwległych ścianach, to już zaczęło być inaczej, przyjemniej, już mogę siedzieć z przyjemnością i spoglądać.
S: Bardzo ci dziękuję za to co mówisz o wibracji, która jest na płótnach. Sama też tego doświadczamy i dzisiaj rano też przedstawiałam obrazy u siebie w mieszkaniu. To jest też efekt, o którym mówiła mi inna uczestniczka. Po Vedic Art masz coś namacalnego z czym jesteś po tym kursie. Tu się bardzo dużo wydarza. Można powiedzieć, że to jest właściwie kilka lat terapii, tak dużo się przetwarza, transformuję, podczas tworzenia. Jednocześnie po tych 10 spotkaniach w wersji online czy po czterodniowym całym kursie Vedic Art ty zostajesz z obrazami, masz płótna, masz tą wibracje, która się zadziała. Masz tą kreację i tą ciekawości, o której wspominałeś.
Masz otwartość dziecka, z którą my przychodzimy na świat.
Tak jak Nadię obserwowałyśmy tworzącą sześcioletnią dziewczynę. My to mamy w sobie. To wszystko z czym jesteśmy znalazło się na płótnach, z tym świadomym, nieświadomym, podświadomym. Z tymi wibracjami wznoszącymi, bo Vedic Art, ja mam takie doświadczenie, jest bardzo wznoszący. Te wibracje są z nami przez długi czas po kursie. Cieszę się i dziękuję ci za to, że wspominasz o tym, że obrazy tak pracują. Cieszę się też, bo wspominam, jak mówiłaś o tym, że znajomej malować obraz mocy.
M: Tak dla mojej przyjaciółki namalowałam obraz mocy. Będę jej go przesyłać. To był taki cichutki podszept. Cieszę się, że go posłuchałam. Chociaż tutaj głos krytyka bardzo mnie od tego odwodził. Nie posłuchałam go. Obraz powstał. Mam nadzieję, że będzie służył. Że jego energia zostanie odebrana. Jak nie, no to trudno. Ja zrobiłam co w mojej mocy żeby stworzy z najlepszymi intencjami.
S: O tym jest Vedic Art. Wchodzimy w doświadczenia i czujesz, słyszysz czasami bardzo cichy głos, podszept swojej intuicji,
a czasami taki bardzo wyraźny, aż namacalny, aż kręci się w głowie od tej informacji, którą słyszymy. Po prostu robimy i tak to jest.
Dziękuję Ci Magda za rozmowę. Pozdrowienia dla Nadii, która teraz jest w przedszkolu.
M: Tak, my też bardzo dziękujemy. Nadia już nie może się doczekać następnych spotkań. Wydrukowałam jej dyplom, który dostałyśmy od ciebie, każda z nas na zakończenie pierwszego cyklu. Ku mojemu zaskoczeniu ona w ogóle nie byłam zadowolona jak jej dałam dyplom. Dzieci zazwyczaj lubią takie rzeczy jak dyplomy. Powiedziałam, że „dostałaś, jest twoje imię”. Jak zapytałam o co chodzi to okazało się, że ona po prostu nie chce kończyć tych lekcji z Sylwią. Ona nie chce żeby to się skończyło. Myślę, że weźmiemy udział w drugiej część. Bardzo dziękujemy za piękne doświadczenie. Za to, że w takich trudnych warunkach, bo wirtualnych ty tworzysz taką przestrzeń, w której tyle się może zadziałać.
S: Niech się dzieje najlepsze co może dla nas w tym momencie. Dziękuję bardzo i do zobaczenia.
Kurs Vedic Art online startuje 22.02.2022. Szczegóły: https://sylwiakwiatkowska.com/produkt/va-22-02-2022/