Zapraszam Cię do przeczytania rozmowy z uczestniczką kursu Vedic Art Leilą Kinabalu.
Sylwia Kwiatkowska: Spotykamy się w rozmowie o Vedic Art. Zanim zapytam Cię o doświadczenie i to co odkrywałaś w procesach twórczych poproszę przedstaw się.
Leila Kinabalu: Może powiem, że od dwóch lat współorganizujemy z Tobą w roli prowadzącej warsztaty Vedic Art. Spotykamy się w pięknym miejscu, w lesie, w Puszczy Noteckiej i właściwie od tego się zaczęła ta przygoda z Vedic Art.
A o mnie… Ja ostatnio bardzo intensywnie pracuję z dotykiem, z tantrą, z ciałem, więc spotykamy się tak naprawdę z ludźmi. Masuję Lomi Lomi Nui, ale też masuję tantryczne. Dużo tańczę. To tak ode mnie
S: Tak, ten taniec się przewija i dużo takich tematów, gdzie słyszę od Ciebie o tym czym się zajmujesz i tak jak ja to widzę, gdzie kierujesz się intuicją, kierujemy się intuicją w dużej mierze. Powiedz jak Vedic Art wpłynął na tą część rozwoju osobistego? Czy w ogóle wpłynął? Jeśli tak, to jak na te Twoje działania?
L: Mmm cały Vedic Art jest o tym, aby podążać za sobą od wewnątrz. Od tego tak naprawdę zacząć wszystko co się dzieje. Właściwie to jest kierunek. Poczucie siebie, ciała, swojej energii, ognia, wewnętrznego czegoś co tutaj faluje i porusza każdą naszą komórkę.
Z drugiej strony ta intuicja w Vedic Art jest w jakiś sposób okiełznana taką przestrzenią jaką Vedic Art robi. Nawet tak jak my dzisiaj to spotkanie rozpoczęłyśmy – kreśleniem linii. Tak podążaj za intuicją. A z drugiej strony buduj przestrzeń, gdzie to może falować, gdzie to może zaistnieć. Gdzie będzie bezpiecznie żeby to z ciebie wyszło, materializowało się.
Cały Vedic Art jest dla mnie o tym jak słuchać siebie, kreować. A z drugiej strony też budować ku temu miejsce, czasoprzestrzeń.
Jak mówię o czasoprzestrzeni czy miejscu, to za równo z wnętrza to płynie (Leila pokazuje na serce, cały obszar klatki piersiowej, brzucha). Takie rozluźnienie, elastyczność, przemieszczanie się tych komórek. A z drugiej strony miejsce na zewnątrz, żeby to się materializowało. Żeby wiedzieć, gdzie to włożyć, skąd to wziąć. Jak poruszyć, żeby zrobić temu nowemu, mnie, mojej energii, tam właśnie, tam ukierunkować.
S: Słyszę jak mówisz o ogniu. On bardzo mnie poruszył, bo też widzę obraz za tobą.
L: Tak, to jest obraz, pamiętam o ruchu, wirowaniu, ocean możliwości. Jednocześnie przestrzeń, w której wszystko może zaistnieć. Moc, bo ocean dla mnie niesie taką przestrzeń, która jest tak rozległa i jest tak nieokiełznana, że to się ma nijak z bezpieczeństwem. Tam tak naprawdę wchodzę w moją intuicję. Mogę płynąć intuicyjnie zawierzając tej przestrzeni, temu co jest tam do objawienia. Też podejmując pewne ryzyko. W Vedic Art są lekcje i Ty to doskonale prowadzisz w tych ramach. Człowiek po prostu podczas spotkania się z każdą lekcją, właśnie może pójść na całość z intuicją. A z drugiej strony jest trzymany przez strukturę, której ty jesteś strażniczką. Podchodzisz do tego dzieła wielokrotnie. Może się z nim spotkać z wielu przestrzeni. Ja na przykład w tym obrazie, jak wspominam jak on powstawał to przede wszystkim pamiętam ten moment kiedy było kolejne podejście i pojawiły się kolejne złocenia, kolejny wymiar, wymiar materialny, który w zależności jak spojrzysz na ten obraz tak on zabłyśnie. Tak będzie widoczny. Pojawił się kolejny aspekt tego co możesz użyć. My używaliśmy podczas tych warsztatów różnych elementów z lasu, roślin, kory. Tu akurat pojawił się kleks ze złocenia, gdzie pomógł wiatr. Pamiętam jak obracałam ten obraz to wiatr tak zawiał i rozniósł ten pył. Niezwykłe pracować z Tobą i mieć te warsztaty w przestrzeni, która też żyje, w naturze, która też pokazuje jaki jest flow i ruch w tym co cię otacza.
S: Tak. Zauważać to. Czerpać z tego. Czasami w życiu mamy tak, że „oh tu zawiał wiatr i coś mi tu nie pasuje”
L: Właśnie „ah takie zimno, nie chcę”
S: Na przykład. W Vedic ja odkrywałam coś takiego „o ciekawe co to się stało? co to mi przyniosło?”
Tak jak mówisz o tej wielowymiarowości obrazu, że my robimy krok w bok, w jedną, w drugą stronę i oglądamy ten obraz pod różnymi kątami. Co on dla mnie znaczy? Pamiętam ten obraz, jak słońce pomiędzy drzewami prześwitywało i dawało światło, w którym te złocenia się mieniły.
L: Mam jeden obraz, który jest u mnie umieszczony zamiast lustra. Ważne jest to, że te prace zostają i są taką częścią integracji procesu. Te warsztaty z tobą otwierają nowe przestrzenie. Zmieniają wiele. Następnie po warsztacie te prace, ja przynajmniej, przywożę ze sobą. One znajdują nowe miejsca w przestrzeni, w której żyję. I ten zastąpił lustro. To jest niezwykłe jak przestrzeń może odżyć w ujęciu Vedic Art. No po prostu nie mam lustra w łazience. Mam obraz. To jest zadziwiające. To jest właśnie wyjście poza formę. To jest oglądanie tego świata, tak jak robimy w Vedic, z różnych stron. Było lustro, jest inne lustro. Co tam zobaczysz dla siebie? On ma tytuł „Błękitna Prawda”.
W Vedic jest taka lekcje kiedy spotykasz się z obrazem, który stworzyłaś. Materializujesz siebie jako artystę. W pewnym momencie mówisz „ok, tak, to jest dzieło zamknięte”. Ale też masz czas na to żeby powiedzieć „ok jest zamknięte, albo się domyka, albo się nie zamknie”. Vedic pozwala tak naprawdę zobaczyć tą kreację, która jeszcze się nie ujawniła w tobie. Przynajmniej u mnie tak jest. Zmaterializować ją kreując ją po prostu farbą, pędzlem. Ja bardzo często maluję palcami czy stopami. Tak naprawdę to jest dla mnie performers. Wchodzę w to, kreuję, wychodzę, potem na to patrzę. Niezwykłe jest, że jest dużo czasu.
Te warsztaty są tak przygotowane, prowadzone przez ciebie, że nie ma pośpiechu. Tam jest życie. To miejsce (dom na skraju Puszczy Noteckiej), przynajmniej do tej pory, sprzyjało temu, że ten artyzm, artyści, to wszystko wypływało z takiego codziennego życia. Wspólne posiłki, potem artyzm. Oddalanie się, potem znowu przybliżanie się. Jest też miejsce na to, aby w kręgu spotkać się i opowiedzieć co to mi zrobiło. Czy miałam jakieś trudności. Czy na przykład potrzebuję wsparcia. Jest miejsce na to żeby pracować z grupą. Ale też oddalić się, bo teren jest ogromny, to też jest istotne.
S: jak mówisz o tym to bardzo wraca mi wspomnienie tego pierwszego spotkania – pierwszej majówki. Druga się odbyła onlinowo, po części, a część z Was korzystała z przestrzeni Puszczy i natury. Uśmiecham się do tego tworzenia i bycia twórcą ze wszystkim co jest. Też z innymi ludźmi, którzy są w tej przestrzeni, a nie biorą udziału w procesie Vedic Art, a jednocześnie są w tym procesie twórczym. Z perspektywy nauczyciela obserwowałam jak całe otoczenie żyje Vedic Art. Jak jest kolejna i widzę, jak osoby, które nie biorą udziału w samym malowaniu, tworzą w inny sposób. Doświadczają tej lekcji w inny sposób. Mimochodem obserwują, są w tej przestrzeni i ta energia, wibracja kolejnych lekcji i wibracja, z którą są osoby, uczestniczki i osoby, które nie biorą udziału. Jak to wszystko się przenika i też jak dzieci fantastycznie dołączały.
L: To jest warsztat, który robi miejsce na wszystko. Potrzeba ciszy i uważności, aby wykreować co na przestrzeni serca, intuicyjnie jest i w brzuchu gra. Pamiętam dzieciaki, które malowały swoje ciała i dużo było barw. Pamiętam fantastycznie ujętą pracę dojrzewających dziewcząt. Córka moja Marysia i jej przyjaciółka, plus Olek. Tam jeszcze było wielu małolatów, którzy wzięli pędzle i malowali. Dla dzieci niesamowite było z pracy pseudo nieudanej, wykreować było, wziąć obraz i powiedzieć „o tu nie”, a tu był impuls „zobacz co będzie jak to zamalujesz, przekształcisz?”
Pamiętam taką lekcję z Vedic, gdzie przechodzisz z makro w mikro i właściwie patrzysz przez małą lunetkę na część obrazu i patrzysz co to co tam jest mówi do ciebie. Stwarza się nowa warstwa tego obrazu. Dzieci też pojęły, że tam nie ma błędu. One kreowały z wolnością, odrywając się od systemu ocen, od tego czy dobrze czy źle. Po prostu będąc w tym procesie totalnie wolne i ciesząc się podróżą, podróżą artyzmu, a nie, że mają odwzorować kwiatka czy płotek i ktoś będzie oceniał, że tu jest krzywo.
To jest spotkanie z tym co u ciebie jest i nawet jeśli nigdy nie malowałeś. Ja też była przekonana, że przecież śpiewanie nie, malowanie też nie, bo nie potrafiłam nanosić kresek odwzorowując coś z tego co widziałam. Tutaj jest po prostu wolność. Od razu pozbywasz się oceny czy to wyjdzie czy nie wyjdzie. Płynie to z ciebie. Nanosisz kreski, punkty i to po prostu jest. Właściwie patrzysz na to co jest z innej perspektywy. Nawet tam nie ma „lubię czy nie lubię” „czy to mi się podoba czy nie”. Tam jest po prostu wymiar ponad to.
S: Leila, doświadczyłaś procesu Vedic Art. Mówisz o dzieciach. Wspominam obraz, który zastąpił lustro. Powiedz, jak obserwujesz otoczenie, jak otoczenie reaguje na te zmiany, które zaistniały w Twoim życiu.
L: Na pewno otworzyła się we mnie kreacja i chęć poszukiwania. Czyli to jest sztuka podejmowania z poziomu intuicji, serca zadań, czy wchodzenie na ścieżkę nie dopatrując się jaki tam jest cel. Czyli tak na prawdę od szydełkowania, poprzez gotowanie, ja teraz szyję. To wszystko się otwiera. Nie chodzi o to żeby było dobrze. Chodzi o samo spotkanie. To jest na pewno jedna duża zmiana.
Druga duża zmiana, że to po prostu wciąga. Czyli mamy płótna, wykorzystujemy też tektury i to jest, jak jest na to okazja. Do tego się wraca, to w jakiś sposób się rozwija w Tobie, tak jak gąbka się nasączy. Nasączyłam się i pewien wymiar we mnie już jest i kiełkuje.Do tego bardzo chętnie wracam. Kreując po prostu.
Ciąg dalszy wywiadu wkrótce.
Tymczasem zapraszam Cię na najbliższy cykl warsztatów Vedic Art. Szczegóły na stronie: https://sylwiakwiatkowska.com/produkt/vedic-art-cykl-10-tygodni/