Ania Jaworska jest nauczycielką Vedic Art. Ania wzięła udział w kursie u mnie. W Szwecji skąd wywodzi się ta kreatywna metoda, nauczyciele bardzo często odwiedzają się na swoich kursach. To poznawanie metody na nowo, korzystanie z niej dla swoich aktualnych spraw lub po prostu chęć spędzenia czasu w atmosferze przesiąkniętej twórczością daje dużo odkryć o sobie, relaksu, odprężenia, radości i żywotności.
Zaprosiłam Anię do rozmowy. Przed tobą wywiad o emocjach, wątpliwościach, decyzjach. Metodzie, która może być alternatywną, dodatkowym narzędziem przy mediacjach.
Anna Jaworska: Jak przygotowywałam się do rozmowy z tobą to uporządkowałam sobie obrazy. Próbowałam odtworzyć proces, który mi towarzyszył podczas zajęć Vedic Art. Który obraz był obrazem pierwszym, który drugim. Jak je ułożyłam obok siebie to nie do końca pamiętałam. Próbowałam odtworzyć z notatkami i doszłam do takiego wniosku, że to nie jest jeden proces. W ciągu Vedic Art zadziewa się wiele procesów. Nawet jeśli jeden obraz powstał przy zasadzie numer 3, 4 czy 5 to tak naprawdę on później ewoluował. Potem były dokonywane zmiany. One się przeobrażały. Na przykładzie jednego obrazu, gdzie uchwyciłam to na zdjęciach, uchwyciłam proces, który się zadziewał. Niesamowite. Jeden obraz, który nie jest jeszcze skończony, mam go na zdjęciach w pięciu odsłonach. Kolorystyka była bardzo burzliwa. To było niesamowite. Bardziej na przykładzie zdjęć, mogłam sobie odtworzyć jak to wyglądało. Kiedy ułożyłam obrazy to zobaczyłam, że … oczywiście jest efekt końcowy, mam wspomnienia, natomiast nie ma tej całej drogi dojścia do tworzenia.
Dla mnie w Vedic Art generalnie pięknym jest proces, czy procesy, które się zadziewają. Te zmiany, które zadziewają się w ciągu życia.
Oczywiście obraz jest dla mnie wspomnieniem, dla mnie konkretnie. U mnie w tym procesie, na zajęciach, po zajęciach, nastąpiło wiele zmian, w życiu osobistym, zmian w życiu zawodym. Gdybym spojrzała na datę startu zajęć i na datę końcową to widzę jak dużo więcej wydarzyło się w życiu, jak wiele osiągnęłam, jak wiele decyzji podjęłam. Patrząc na obraz mam swoje emocje, mam też przepracowane swoje emocje. Jak zaczynamy malować to wchodzimy z jakimiś emocjami i uczuciami, które nam towarzyszą. Potem w trakcie zajęć, w trakcie zmiany kolorów, tych zmian, które się zadziewają, ten obraz może nie mieć nic z tego okresu początkowego. Oczywiście warstwy może gdzieś tam będą, czy wymieszane kolory.
Mam po zajęciach Vedic Art różnorodne refleksje.
S: Mówiłaś o tym, że na niektórych obrazach nic już nie nanosiłaś, że jest proces zamknięty przy niektórych z nich. Patrzysz na te obrazy po czasie i widzisz je inaczej. To jest ciekawe. Powiesz coś więcej?
A: Tak. Jak patrzę na jeden obraz to mam wspomnienie tego co mi towarzyszyło malując, jaki to był proces. Tak myślę, że jeden obraz to jeden proces, conajmniej. Jak patrzę sobie na obraz to widzę ten proces i drogę dojścia. Natomiast jak zestawiłam wszystkie obrazy ze sobą to nawet miałam taką refleksje, że one do siebie nie pasują. To, że trudno jest mi ułożyć z nich kompozycję, bo są inne kolory, inne wzory.
Jest jakaś płynność między nimi, bo one są moje.
Natomiast jest taka dynamika, taka różnorodność.
Oczywiście jak później zrobiłam zdjęcia to nagle stwierdziłam „Wow podobają mi się”.
Nagle z nich łatwiej było mi stworzyć jakąś kompozycje.
Jest dynamika.
Tak jak powiedziałaś, w zależności, gdzie się obraz postawi, ułoży, jak pada światło, one cały czas mam wrażenie, że pracują.
Teraz jak patrzę na swój obraz z tego punktu widzenia, to zupełnie inaczej wygląda niż obraz położony pod ścianą czy powieszony na sztaludze. Za każdym razem można czytać coś innego.
S: Masz za sobą jeden z obrazów
A: Tak. Nie ma jeszcze tytułu, natomiast był bardzo dynamiczny. W trakcie kursu, w tzw. międzyczasie byłam na urlopie. Część kursu odbywałam w Polsce, część za granicą. To był ostatni obraz przed wyjazdem i brakowało mi tego obrazu jak kontynuowałam kurs za granicą. Miałam jego zdjęcie. Jak wróciłam do domu to bardzo się ucieszyłam, że on jest. Pomyślałam sobie, że on jest mniejszy niż wydawało mi się, że jest. On powstawał przez kilka lekcji. To był obraz, który bardzo ewoluował i doszedł do takiego momentu kiedy stwierdziłam, że to jest to.
S: Jakbyś miała powiedzieć czego Ty się dowiedziałaś podczas kursu Vedic Art o swoim procesie twórczym, o sobie jako twórcy, co odkryłaś?
A: Chyba nie myślę o sobie w ten sposób jako twórcy. Pracuję w dwóch zawodach. Vedic Art jest dla mnie dodatkowym procesem, nad którym się zastanawiam co z nim zrobić. Jak wykorzystać tą metodę czy do doradztwa edukacyjno zawodowego, którym się zajmuję czy włączyć do mediacji. Chyba nie myślę o sobie jako twórcy, bardziej myślę o procesie i emocjach. Dla mnie jest to rzecz o emocjach. Ja przerobiłam sobie mnóstwo emocji i podjęłam mnóstwo decyzji, więc dla mnie jest to zastosowanie praktyczne w życiu. Jak patrzę na obraz to nie widzę, że stworzył go… Trudno mi uchwycić się w tej definicji stwórcy. Bardziej wchodząc w Vedic Art byłam w procesie podjęcia jakiejś decyzji. Jak zaczęłam proces to miałam kilka pootwieranych tematów, a jak skończyłam to jeszcze się okazało, że po Vedic Art te tematy się kończyły.
S: Czyli tak naprawdę ta twórczość w Twoim życiu przejawiała się po prostu w życiu, w podejmowaniu decyzji, w kreowaniu tej swojej rzeczywistości, decydowaniu…
A: Dokładnie tak.
S: Mówisz o emocjach, przeżyciach, że tutaj jest wiele procesów, które się zadziały podczas kursu Vedic Art. Jednocześnie Vedic Art nie jest metodą terapeutyczną. Ona jest bardzo transformującą metodą. Tak jak mówisz te emocje się przetransformowały.
A: Dokładnie. Wspominałam Ci, że malowałam jeden obraz, który mam wrażenie, że nie jest zakończony. Być może mam wyjechać na urlop żeby go dokończyć 🙂 To jest ten obraz, który ma 6 czy 7 odsłon. To jest niesamowite, bo zaczęłam malować i pierwszy tytuł jaki nadałam to, że to są „wątpliwości”. Nagle, tak jak mówiłam o emocjach towarzyszących, nagle tych emocji pojawiło się mnóstwo. Zaczęły mi towarzyszyć, wychodzić w farbach, w różnych wzorach, różnych kolorach. Nagle stwierdziłam, że ok są wątpliwości, pewnie powstaną jakieś decyzje. Zaczęłam sobie przeformułowywać trochę ten proces żeby z wątpliwości powstały decyzje. Widziałam jak bardzo proces tworzenia też się zmieniał. Te wątpliwości gdzieś zniknęły. Jak zaczynałam z wątpliwościami to teraz tych wątpliwości nie mam, a mam przed sobą kilka wariantów decyzji na przykład do podjęcia. Tak sobie myślę, że jeszcze chodzę bardziej z decyzjami, ale ciągnie mnie już do farb, żeby usiąść i namalować, że to ze sobą współgra.
Dla mnie, może jako mediatora, zajmuję się rozwiązywaniem różnych konfliktów, tworzeniem, pomaganiem klientom w tworzeniu różnych alternatyw, to dla mnie Vedic Art jest właśnie takim procesem. Jeśli nie wiesz na poziomie głowy to dotknij swojego serca. Weź farby, podobrazia, wyraź swoje emocje, może wątpliwości czy decyzje, które chciałbyś czy chciałabyś podjąć i w taki sposób może wymalować kilka obrazów. Zobacz co za tym stoi. Gdzie ci jest bliżej. Jak czujesz. Nagle się okazuje, że głowa z sercem się dogaduje. Widzisz, że wyszło z ciebie. Jesteś tym stwórcą, o którym wspominałaś. Nagle się okazuje, że to się ubiera w ładne kolory. Nawet jeśli ktoś tu nie widzi konotacji osobisto-zawodowych to tutaj są takie.
To jest też dla mnie forma medytacji. Taka żeby się nie zastanawiać na poziomie głowy, którą opcję wybrać, tylko żeby bardziej poczuć to z serca, ciała. Dla mnie jest ta metoda o tym.
S: Mówisz o formie medytacji, czy relaksu i koncentracji – ja przynajmniej tak odnajduję się w Vedic Art. Powiedz jak Ty się czułaś w procesie twórczym i jak się czułaś po zakończeniu, kiedy już przeszłaś cały kurs Vedic Art.
A: Poczułam, że dla mnie jest to forma medytacji. Czułam, że zeszło napięcie, że jestem ubogacona, wzbogacona, że jest mi łatwiej, że mam więcej możliwości. Też odkrywam swoją kreatywność w życiu, w podejmowaniu decyzji. Nagle pojawia się tak wiele możliwości, różnorodnych. Jest w czym wybierać. To jest niesamowite, że poprzez kontakt z pędzlami, z malowaniem intuicyjnym, że się tyle dzieje.
Jak pytasz z czym wychodzę z tego procesu to wychodzę taka bardziej ugruntowana, bardziej pewna siebie, z wieloma pomysłami do podjęcia, z większą chęcią do działania.
S: Mówisz, że jest dużo tych opcji, szeroka paleta, a jednocześnie mówisz, że czujesz się bardzo ugruntowana.
A: Tak, w pewnym sensie doszłam do takiego wniosku, że czasami łatwiej jest wylać na podobrazie farby, a potem wylać kolejną i wylać kolejną. To trochę tak jakbyśmy dokładali emocje w życiu. Wyciskamy, mieszamy, malujemy, tworzymy i nagle wychodzi z tego coś takiego co znowu jest, może być emocją. To co nam towarzyszy. Że jest nam za ciemno. Widzimy, że te emocje się kumulują, może to trudne emocje. Potem czuję nagle, że chciałabym coś zmienić, że tego jest za dużo. Zauważyłam w procesie jak bardzo kolor oddziaływuje. Jak jest za ciemno to czuję z ciała, że potrzebuję dodać jakiegoś innego koloru, potrzebuję światła albo potrzebuję coś wymieszać, coś zmienić. Na płótnie, ponieważ jesteśmy skoncentrowani na tym teoretycznie jednym miejscu, są farby, mamy przestrzeń dookoła. Łatwiej jest połapać te kawałki ze sobą niż w życiu, gdzie podejmujemy decyzje tak różnorodne, które dotyczą mnie lub wielu osób.
Nagle okazuje się, że w tej przestrzeni malowania, takiego zaangażowania w 100%, okazuje się, że to można przenieść na życie. Tak jak mogłam pomieszać farby, mogłam zmienić… w ogóle fantastyczne jest to, że ja mogłam zmienić.
Na przykład mam czerwony obraz, a za chwilę ten obraz może być żółto-zielony.
Myślę sobie „wow, jakie to jest fajne, że tak szybko, że daje sobie w ogóle prawo do zmiany”. Zauważyłam, że w życiu, czy w moim, czy jak pracuję z klientami, że czasami klienci nie dają sobie tego prawa do zmiany. Tutaj też jest takie wahanie. Widzę, że coś ładnego już wyszło, ale czuję gdzieś, że to jeszcze nie jest to.
Tak samo w związkach. Trochę przerzucam się z tematem na moją podstawową pracę, mediacyjną, na przykład nad relacjami. Widzę, że ludzie dochodzą do takiego momentu, że jest dobrze. To trochę tak jak z tym obrazem. Jest dobrze, ale coś mi tam nie pasuje. Zastanawiam się czy dodać jeszcze farby, coś zeskrobać, zmyć. Tak jak w życiu, czy może coś powinnam jeszcze zmienić, czy pójść na terapię, czy może jeszcze nie ten związek, nie ta osoba, może nie ta relacja w ogóle. Mam takie wrażenie, że z farbami jest trochę łatwiej. Jak już się odważyłam na zmianę to zobaczyłam, że „wow, to coś fajnego jest”, że daję sobie prawo, że doświadczyłam takiego tak naprawdę procesu zmiany, więc w życiu też daję sobie to prawa na przykład żeby coś zmienić. Coś co wygląda ładnie, ale tego nie czuję. Takie mam przekonanie, że jak moje ciało doświadczyło pozwolenia sobie na zmianę to w innej sytuacji życiowej, a nie na przykład w Vedic Art też mi jest łatwiej na taką zmianę pozwolić. Stąd mówię, że jest dużo emocji i dużo różnorodnych procesów. Tutaj mówię akurat o podejmowaniu decyzji czy o jakiejś zmianę czy o wychodzeniu. Widzę bardzo duże podobieństwa.
S: Wcześniej mówiłaś, że zmieniałaś miejsce podczas kursu, malowałaś z różnych przestrzeni. Też wiem, bo jesteś nauczycielem Vedic Art, malowałaś w plenerze. Ciekawi mnie twoja perspektywa, różnych form kursu i tego doświadczania. Jak Ci było w takiej wersji onlinowej?
A: Powiem tak, że jest to bardzo ciekawa wersja dla mnie, ciekawa opcja. Zwłaszcza w takiej sytuacji w jakiej byliśmy – pandemii. Dla mnie jest to taka forma medytacji, relaksacji, więc w tej konkretnej sytuacji kiedy byliśmy zamknięci w domu, cieszyłam się na propozycję pomalowania. Tak jak mówisz, jestem nauczyciele Vedic Art i mogłabym to zrobić sama ze sobą. Wziąć notatki na przykład i sobie to odtworzyć, ale to nie jest to samo. Jak dostałam zaproszenie od Ciebie to z chęcią je przyjęłam, bo w grupie jest jednak inaczej. Jeśli ktoś prowadzi i ja się temu trochę poddaję to się koncentruję nie na samym procesie żeby nim zarządzić, tylko żeby wejść i go doświadczyć.
Muszę powiedzieć, że ta forma bardzo mi odpowiadała na moje potrzeby nawet takiego przemieszczania się.
Kiedy wyjechałam z Polski mogła kontynuować proces za granicą, a potem znowu wrócić i go zakończyć. To było ciekawe, że zmieniały się formy. Był taki moment kiedy wyjechałam na urlop i nie miałam tam praktycznie nic. Musiałam sobie zakupić. Proces takiego poszukiwania, to trochę tak jak w życiu. Zmieniają się okoliczności, zmieniamy miejsce chwilowego nawet zamieszkania i szukamy co jest nam potrzebne.
Nagle się okazuję, że mogę tą potrzebę zaspokoić w taki czy inny sposób. Nagle się zaczynam cieszyć, że kupiłam sobie farby, a w sklepie obok znalazłam podobrazie. Później czy mi się opłaca kupić sztalugę? No tak. Dla samego kończenia procesu – tak!
To są takie fajne decyzje. Bardzo ciekawe żeby w różnorodnych miejscach pod oświadczać, czy w plenerach, czy na balkonie chociażby. W kursie online jesteśmy przy komórce czy laptopie i możemy gdzieś się przemieścić, także bardzo ciekawe doświadczenie.
S: No właśnie w Polsce mamy te upatrzone sklepy, ulubione farby, a mi się teraz przypomina jak byłam w Indiach i na straganie kupowałam farby i okazało się, że one są tak plastyczne, tak się dobrze mi nimi malowało. W miejscu, w którym byłam była kobieta, która ma duże doświadczenie w malowaniu i powiedziała, że to są naprawdę bardzo dobrej jakości farby. To dla mnie było ciekawym doświadczeniem, jak się odnajdujemy w nowym miejscu, poszukujemy narzędzi, które są nam potrzebne w tym momencie w zupełnie innych okolicznościach.
A: Tak, dokładnie.
S: Tak mi się teraz przypomina, że w grupie bardzo głęboko wchodziłyśmy. Mimo tego, że się nie widziałyśmy fizycznie, tylko przez ekran komórki czy laptopa to często było tak, że były ciary na skórze, łzy, wzruszenia i różne inne emocje się pojawiały. To mi przychodzi we wspomnieniu.
S: Powiedz jest coś takiego co byś jeszcze chciała powiedzieć o Vedic Art?
A: Bardzo polecam generalnie tą metodę, bo to jest metoda procesowa, odkrywania siebie. Dla mnie to jest metoda też o budowaniu relacji, relacji ze sobą, o odkrywaniu siebie, swojego potencjału, o swojej kreatywności i o formie relaksacji. W tej jednej metodzie można znaleźć przestrzeń dla wielu różnorodnych działalności, obszarów życiowych.
Taką mam trochę analogię, że to może być jako forma mediacji samemu ze sobą. Mogę pójść na mediacje z partnerem, czy z kimś kto jest mi bliski i mediować słownie, a mogę też wziąć obraz i dojść do pewnych decyzji w takim procesie twórczym. Bardzo zachęcam do takiego udziału.
Bardzo dziękuję tobie za możliwość spotkania się online, za zaproszenie. Nawet jeśli jest się nauczycielem Vedic Art to warto, tak jak mówiłaś w naszej rozmowie, budować społeczność, warto korzystać wzajemnie ze swoich warsztatów. Nagle się okazało, że ja odkrywała zupełnie inne oblicze tej metody, metodą online, inny nauczyciel prowadzący, inna grupa, inna przestrzeń, bo bardziej przez laptopa, komórkę, nie w plenerze, nie w pracowni, tylko tu gdzie jesteśmy w czterech ścianach na przykład. Do wykorzystania podłoga, czy stół, czy sztaluga, o obok w pokoju na przykład rodzina, bo sytuacja była jaka była. To jest niesamowita przestrzeń. Warto sobie taką przestrzeń zorganizować, być samemu ze sobą. Także bardzo zachęcam.
S: Dziękuję Ci Aniu bardzo serdecznie za rozmowę.
A: Dziękuję Sylwia