lut 18, 2022 | Bez kategorii, Vedic Art
Mieszkam w Irlandii od wielu lat. Praktykuje i propaguje jogę. Kocha naturę. Lubi tworzyć. Stąd zarezonowała z nią idea Vedic Art.
Z Beatą rozmawiałam kilka dni po tym jak ukończyła kurs Vedic Art online.
Sylwia: Zanim zapytam Cię o doświadczenie i jakie korzyści przyniósł Ci Vedic Art, co odkryłaś podczas kursu, poproszę powiedz o sobie.
Beata: Mieszkam w Irlandii od wielu lat. Zajmuję się jogą, praktykuję jogę i propaguję jogę. Kocham naturę. Lubię też tworzyć. Stąd też zarezonowała ze mną idea Vedic Art. Jestem fotografem z wykształcenia. Teraz najwięcej czasu poświęcam zgłębianiu tajników jogi, w totalnym jej spektrum, Yin Yogi, Jogi Nidry, Ajurwedy. To jest to czym się obecnie zajmuję.
S: I w tych przestrzeniach wydarzył się Vedic Art.
B: Tak. Przyszła taka potrzeba tworzenia. Pojawił się Vedic Art. Wierzę, że nic nie pojawia się bez przypadku.
U mnie to była książka Agnieszki Maciąg „Słowa Mocy”, tam było wspomniane o Vedic Art.
Od razu zapaliła mi się żaróweczka. Zaczęłam szukać w internecie. Odnalazłam, że jest to forma kreatywnego tworzenia, spotkania się ze sobą w postaci spotkania się ze sztuką. Ta forma malowania i tworzenia zawsze u mnie była. Farby, flamastry, płótna są, od wielu lat, w kącie, zapomniane. Mam obraz ptaka w głowie, który maluję od pięciu lat i nigdy nie było czasu i przestrzeni. Powiedziałam sobie „Tak, to jest teraz ten czas, ten moment żeby się zmotywować”. A przy okazji co to jest ten Vedic Art. Vedic czyli Wedy, czyli źródło też nauki Jogi. Od razu wiem, że to nie może być zła droga. Postanowiła się zapisać czym prędzej. Tak trafiłam na ciebie i totalnie nie żałuję. Był to bardzo ciekawy proces.
S: Powiesz kilka zdań co ciekawego odkryłaś podczas procesów, które się zadziewają w Vedic Art?
B: Przede wszystkim najpotężniejszym moim zauważeniem to było stworzenie przestrzeni dla siebie. Spotkanie się z sobą w bardzo ciekawy sposób, w sposób tworzenia. Bez oczekiwań. Bez efektu końcowego namacalnego. Sam proces tworzenia był tą drogą. Był niesamowicie terapeutyczny dla mnie, ciekawy. Wydaje mi się, że bardzo głęboko weszłam w ten proces. Teraz jak patrzę z perspektywy trzech dni, bo trzy dni temu skończyłam, to mnie to naprawdę wciągnęło. Może powiem tak dla przeciwwstawienia, wiem jak byłam na studiach fotograficznych, które są również formą ekspresji artystycznej, one mnie zmęczyły. Tam wszystko było na lewą półkulę. Na analizowanie, intelektualne przedstawienie, wyjaśnianie, omawianie „a co? dlaczego?” Tutaj po prostu się robi, jest działanie, tutaj był taki odpoczynek. Dla mnie, uważam, że tak powinny wyglądać zajęcia w szkołach. Zauważyłam, że jedno ćwiczenie przywołało mi zajęcia z plastyki z podstawówki, które mi dało radość jak dziecku. To jest główna moja obserwacja.
Vedic Art to potężne narzędzie do samo-spotkania się ze sobą i samoobserwacji. Te kroki, wskazówki, 17 punktów, które prowadzą, one w fajny sposób pozwalają się sobie przyjrzeć, przyjrzeć się różnym sytuacjom.
Zastanawiałam się co powiedzieć tym, którzy będą słuchać, czytać rozmowę, żeby ogóle się tym nie sugerowali, bo wydaje mi się, że to jest bardzo indywidualne. Dla kogoś to może być totalnie innym doświadczeniem. Podeszłam do tego bez oczekiwań. Bardziej na ciekawość związaną z Vedic Art.
Jaka to jest forma, która wywodzi się ze starożytnych nauk, która może wpłynąć na to jak spędzić czas ze sobą i jak się rozwinąć.
Wiadomo, że jest to narzędzie do samorozwoju, które pomaga przyjrzeć się i spędzić czas ze sobą. Tu bym się nie sugerowała wypowiedziami i otworzyła się na indywidualną podróż. Zdecydowanie dla mnie to była podróż, ciekawa, plastyczna, kolorowa.
Jak to się przeniosło na życie to za wcześnie mówić, bo minęły tylko 3 dni. To co mi się włączyło ciekawego to, szczególnie, że mieliśmy bardzo ostre, dobre światło, na zewnątrz była ładna pogoda, włączyła mi się trójwymiarowość spojrzenia. Wszystkie formy, kształty, naturę, kwiaty, na to światło, wszystko to widziałam jak obraz. Widziałam to… jakby to można było wytłumaczyć… widziałam farbami, tu byłby biały odcień, tu jest troszkę ciemniej. Przez pierwszy dzień szczególnie po Vedic Art czułam się trochę jak w takiej zaczarowanej bajce. Wychodzę na świat zewnętrzny z tego mojego, dosłownie „bałaganu artystycznego”, wychodzę na zewnątrz i wszystko jest takie obrazowe, takim obrazem. To było bardzo fajne. Niestety zdarzenia dnia codziennego tak już wkręcają, odciągają od tej magii. Wiem, że to tam cały czas jest. Wiem, że w chwilach, w których mogę stworzyć przestrzeń dla siebie to do tej magii można dotrzeć na spokojnie.
Wydaje mi się, że ten proces cały czas się uaktywnia. Równolegle robię inne rzeczy, intensywnie praktykuję Jogę Nidrę robiąc kurs nauczycielski. Te procesy przenikają się, to duże oczyszczanie, uwalnianie emocji. Wszystko mi się łączy, przenika.
Napewno kolory i praca z farbami jest taką formą, która namacalnie da się wyczuć, pobudziła mój mózg, moje patrzenie wizualne na zewnątrz.
Ten proces trwa i trwa. Cały czas coś nowego zauważam, wręcz mogę zaaplikować te 17 punktów w codzienności. Trochę się zdystansować. Popatrzeć na to przez pryzmat całego procesu i mam ogromną chęć na następny stopień, by wejść jeszcze głębiej. Szczególnie, że moje obrazy są nieskończone. Tworzą się pomysły jakby poprowadzić farby. Podróż cały czas trwa. To też dla wszystkich zainteresowanych – to się nie kończy 🙂
Po kursie nie ma takiego „o skończyło się i nie ma”, tylko jest zasiane ziarno. Później to naprawdę idzie i to mi się podoba. Dla mnie to jest radocha. Zmotywowało mnie do użycia wszystkiego co leżało, kurzyło się, narzędzi malarskich. Wskazało mi jak w taki wartościowy sposób spędzić czas ze sobą. Wyciszyć się i dowiedzieć się o sobie. To jet bardzo potężna fala spokoju. Mi to było bardzo potrzebne. W życiu bym nie pomyślała, że jest taka forma. Bardzo się cieszę. Myślę, że będę kontynuować we własnym zakresie i być może jak będą warunki to wejdę jeszcze głębiej w proces, może na drogę nauczyciela Vedic Art.
S: Mhm, jak taki dodatkowy, idealnie pasujący puzzel w tym twoim życiu.
B: Tak, taki kolejny element, drogowskaz tak naprawdę. To są takie strzałki, które nas prowadzą. Każdy z nas idzie swoją drogą i super, że się taki pojawił, bo jest bardzo plastyczny, kolorowy, wolny od oceny, od efektu końcowego. To było bardzo w tym wszystkim takie lekkie, uwalniające.
Vedic Art to przede wszystkim taki trigger do tworzenia.
Jako fotograf, pracuję przy komputerze. Ta forma jest dla mnie męcząca, są to bloki, wycinki czasowe „dobra tyle i wystarczy”. Tutaj w malowaniu to też był męczący proces. Byłam wykończona malowaniem, proces był dla mnie bardzo intensywny, ale w takim pozytywnym znaczeniu.
To tworzenie, to zmęczenie, to był taki kluczony element.
Ono doprowadziło do takiej granicy, że miałam element załamania „co to jest to myślenie? ta analiza?”
Bardzo jestem wdzięczna za ten element, bo on był bardzo interesującym punktem przełamania, odpuszczenia, zaprzestania takiego kotłowania się w sobie i zauważanie tego o co w tym wszystkim chodzi, o samo tworzenie. Co z tego „co to jest?” Kontynuuj, kontynuuj. To było bardzo fajne. Pomimo zmęczenia fizycznego, to było takie zdrowe zmęczenie. Ono tak naprawdę na finale daje odpoczynek. Zwycięstwo. To taka zdrowa forma odpoczynku. Porównując do pracy z komputerami, monitorami, to totalnie inne doświadczenie. Też tu jest duża przewaga tego, że pracujemy manualnie, że to jest coś co się tworzy rękoma. Uważam, że to jest bardzo szlachetne, co zanika. Jeżeli ktoś nie ma styczności z jakimikolwiek formami tworzenia to też to jest bardzo terapeutyczne i potrzebne, zdrowe, wpływające na nasze zdrowie. Ja to przynajmniej tak postrzegam. Polecam.
S: Jak ciebie słucham to przewija mi się motyw, że jest efekt po tym warsztacie w postaci obrazów i za tobą widać te obrazy.
B: ile tu się działo.
S: Właśnie. Czuję, że chcesz powiedzieć co tam się działo.
B: Co tu o nich powiedzieć? Zadziało się. To są efekty procesu. One albo były akceptowane albo nie były akceptowane. Niektóre z nich są skończone, niektóre nie. Fajne jest to, że one wyszły bez planu. Był ten krok, ale siadasz do płótna i nie ma planu, totalnie nigdy nie wiedziałam co to będzie, co to wyjdzie, w którą to stronę pójdzie. To było najfajniejsze. Dużo się kolorów pojawiło, różne media, flamastry, wodne, co miałam to eksplorowałam. To była fajna podróż, bawienie się różnymi mediami. Te wskazówki, te 17 punktów, one fajnie prowadziły ten proces twórczy, one też na pewno wpłynęły na to, że te prace stanęły na chwilę obecną. One cały czas żyją. Tak jak mówisz „nie chowaj tego do szafy, zostaw je sobie, patrz”, faktycznie, patrzę, otaczam się nimi. Masz rację. One emanują energią tych zajęć, są takim przypomnieniem procesu i totalnie mnie zachęcają do tego tworzenia dalej, żeby to kontynuować.
O samym pracach, cóż mogę powiedzieć, one nie mają tytułu, zamysłu, to po prostu wyszło z takim efektem. Są przypisane do każdego indywidualnego punktu i one odzwierciedlają mój stan na tamten czas. Aczkolwiek uważam, że one ewoluują, że są żywe, że to nie jest coś co jest skończone. Tak jak wspomniałam, jeżeli tylko znajdę przestrzeń to już mam pomysł jak je poprowadzić, czym one mogą być nowym. One tak jakby są dla mnie z pewnego punktu widzenia cały czas takim pustym kompasem, mogą dalej być czymś. Już są jakąś bazą i mogą poprowadzić do czegoś. To też fajnie można przełożyć na codzienność.
S: Podasz przykład jak to przekładasz na codzienność?
B: Tak, że wszystko jest ruchome, że wszystko się zmienia. To ja kreuję, w którą stronę, wyborami, sposobem myślenia, sposobem reagowania, zachowania. Głównie wyborem kreuję, w którą stronę, co mogę poprowadzić. Ten wybór prowadzi do tworzenia się kolejnej przestrzeni, sytuacji. Zawsze mamy, w którą stronę pójść, wybrać. Zawsze jest jakaś możliwość ruchu. Nawet jeśli nam się wydaje, że nie ma ruchu to też jest sytuacja, która jest zaproszeniem do zatrzymania się. Wybrać opcję czy zostaję tu i nie ruszam się, albo „a co jeżeli tak?”. Vedic Art pokazuje, że to jest jak taka układanka puzzli. Dokładasz na bazie własnych decyzji, myśli, uczynków, one prowadzą cię same w tą stronę, w którą świadomie lub nieświadomie, intuicyjnie wybierasz pójść. Tak to jest z tworzeniem obrazów Vedic Art. Ja bym tak to przełożyła na codzienność. Siadasz do płótna, wybierasz takie lub takie medium, ono już wpływa na efekt, pierwszy etap tworzenia tego obrazu. Tak samo jest w życiu codziennym. Każda twoja decyzja, ile śpisz, jak jesz, co myślisz, co oglądasz, co czytasz, z kim spędzasz czas, jak, gdzie spędzasz czas, wpływa na to wszystko jak się czujesz, kim jesteś, co robisz i prowadzi cię przez życie.
S: Tak. Ostatnio bardzo dużo odkrywam w tym co mówiłaś, że ten proces jest taki terapeutyczny i też jak możemy łączyć to co się zadziewa podczas kursu Vedic Art poprzez narzędzia, płótna, farby, pędzle, jak możemy odnieść to do tego co się dzieje w naszym życiu. Jaki to jest efekt. Jak to czym się nakarmię, jak będę dbała o ten swój rytm dobowy, czyli wstawanie, spanie, w którym momencie jem posiłki, to wszystko ma wpływ na moje kolejne decyzje. Jak w Vedic Art, dokładam, tutaj użyję takiego koloru, tutaj pomaluję takim pędzlem, tak samo w życiu dzieje. Takie mam poczucie, że używając tych narzędzi artysty łatwiej w życiu osobistym wprowadzać zmiany. Czasem jest tak, że ten obraz zupełnie zamalowujemy i to jest dużo łatwiej doświadczyć, takiej totalnej zmiany właśnie na płótnie i zobaczyć, że dalej jestem bezpieczna, że dalej życie się toczy. Łatwiej, być może, będzie coś zmienić później w życiu.
B: Tak, jest to proces, wydaje mi się, który może być pomocny w takim postrzeganiu życia. Warto spróbować, odbyć. Zobaczyć dla siebie. To też nie jest pewnikiem. Ja się z tobą zgodzę, totalnie. Dla mnie dokładanie tych elementów, decyzje, one wpływają na to kim jesteśmy, całokształt. Zachęcam, aby każdy indywidualnie sprawdził. Żeby nie było tych oczekiwań, że „pójdę na Vedic Art i tak się zadzieje”. Zadzieje się, ale to się zadzieje co się ma zadziać dla kogoś. Też nie chciałabym, żeby tak wyszło, że to jest jakieś wyszukiwanie takich połączeń, że tak teraz moje życie wywróciło się do góry nogami. Nie. Jestem w stanie świadomie zauważyć elementy wspólne jak one rezonują z moim codziennym życiem, jak one się przekładają na moje codzienne życie i to jest bardzo fajne, bo to jest bardzo świadomy proces. Cały Vedic Art jest świadomą drogą, ona prowadzi do spotkania ze sobą. To wszystko jest takim szlachetnym narzędziem, mądrym.
Totalne mam w tym zaufanie. To wynika z nauki starożytnej, wiedzy, z której też wywodzi się joga, ajurweda.
Widzę to tak wzniośle. Widzę w tym mądrość i prawdę. To się przekłada na życie w taki sposób jak mówiłyśmy. Jeśli ktoś tego na przykład nie odczuwa, nie zobaczy, to też bym się tym nie sugerowała. Ten proces on sam w sobie się ujawnia. On też jest wyborem. Wpływa na to jak się czujemy i jak będziemy siebie postrzegać po całym kursie. Na pewno ten proces da się odczuć i wpłynie na nasze postrzeganie siebie i otoczenia. To jest najpiękniejsze i najbardziej magiczne w tym wszystkim. Tak, nazwałabym to magicznym. Znalazłam się w takiej bajce. Byłam w takim oczarowaniu, szczególnie najmocniej dzień po warsztatach. To było cudowne uczucie. Chciałabym żeby to tak trwało cały czas, tak intensywnie, bo to cały czas trwa. Szczególnie jak się otaczam tymi pracami. Chciałabym zachować tą intensywność. Mam smaczek na więcej po tym wszystkim.
S: Życie może być taką nieustanną sinusoidą i doświadczamy cały czas różnych przeciwieństw.
Życie jest o tym żeby doświadczać.
Widząc te różnice możemy dużo więcej i świadomie zauważać. Rezonuje mi to co mówisz z tym, że po Vedic Art mamy namacalne produkty w postaci obrazów. One mają określoną wibrację i do czego możemy wracać. Nawet jak dzień po warsztacie coś się zadziewa, jesteśmy w życiu codziennym, w którym jest różnie, to mamy obrazy, wibrację, do których możemy wracać i przypominać sobie na nowo co wyszło z nas, co stworzyliśmy, z czym jesteśmy, jaka jest moja esencja, po co ja tu jestem na tym świecie. Jaką radość, lekkość czułam, jak i takie pozytywne działanie, które czułam jako duży wysiłek, gdzie endorfiny się wydzielały i mogę do tego cały czas wracać.
Jednocześnie widzieć to co się zadziało na obrazie i zmieniać, robić coś na nowo.
B: Tak. Zgodzę się z tobą. Wydaje mi się, że to co wychodzi z nas to jest forma takiej prawdy. Taka prawda z nas wychodzi. To wychodzi spod rąk, które są narzędziami, farby, pędzle, płótna są narzędziami, ale to wychodzisz ty. Takie spotkanie się ze sobą. Nawet próba nazywania tego, wydaje mi się, nie ma sensu, co jest na tym płótnie. To jest takie naturalne i to jest bardzo fajne, to jest terapeutyczne, to daje duży odpoczynek. To jest namacalny efekt, że masz te obrazy. Tak jak mówisz, w życiu jest różnie. Jesteśmy w gonitwie myśli, potoku codzienności, obowiązków. Spojrzysz sobie na taki obraz i tak właśnie, można na chwilę wyhamować i sobie przypomnieć o tym całym procesie i o tym co cały czas w tobie jest. Tylko, że to jest teraz w takiej formie na płótnie. To jest fajnym przypomnieniem, że to cały czas jest.
S: I jest niezależnie od tego czy ty przyjdziesz na Vedic Art czy nie. Tak zaczynam zajęcia. Mówię o tym, że
nic więcej nie powiem ponad to co ty już wiesz.
Na zajęciach nazywamy różne rzeczy, przypominamy sobie z czym my jesteśmy tutaj na świecie.
B: Tak. Przypomnienie. Niby to cały czas jest, niby to cały czas wiemy. Jako propagatorka Jogi, ale cały czas muszę sobie o tym przypominać, bo jednak ta codzienność, ona jest tak wkręcająca, tak mocno wciągająca. Te wszystkie bodźcie, stymulację, bardzo łatwo zapomnieć o sobie, o tym co jest tak naprawdę. Jestem bardzo wdzięczna za Vedic Art, bo to mi jeszcze tak pięknie zobrazował. Mam taką namacalną formę w postaci tych obrazów. Widzę, że to jest i tam cały czas było.
Radość jest.
S: Też mam takie poczucie, że to jest taka radość, której nam w życiu brakuje, bo to nie jest taka radość z imprezy.
To jest radość z pełni.
Zanurkowałam tak głęboko, było mi trudno, były takie momenty, że było do ściany…
B: Było. Była gleba, ciężko, dość, że już nie tworzę. Ale to było mi potrzebne. Te momenty są potrzebne, one były też kluczowym momentem tej podróży, tak mi się wydaje. Do tej radości wrócę. Wydaje mi się, że ona wynika z kontaktu z sobą. To nie jest powierzchowne, tymczasowe. To jest to czego mi brakuje, takiego głębokiego spotkania ze sobą, to jest takie kojące, takie miłe, potrzebne. To jest ta radość, z tego, że stwarzasz przestrzeń, robisz miejsce żeby się skontaktować z sobą. To było najważniejsze, najpiękniejsze w tym wszystkim, w tym całym doświadczeniu. I ta radość trwa. Jest namacalna w postaci obrazów, które przypominają. Jeśli mi się zapomni, zagalopuję się i zaczynam się za bardzo wkręcać w codzienność, to namacalność obrazów mi przypomina.
Mam nadzieję, że uda mi się taką rutynę wypracować i spędzić parę chwil, poświęcić, na taką formę kreatywną. W tej formie spędzać czas ze sobą. Wracać też do lekcji, bo kurs był intensywny według mnie, od rana 8 godzin malowania. Teraz powracanie do tych treści, do złotych myśli. One są takie żywe cały czas. Co chwilę coś nowego w nich widzę. To też wynika z tego, że nic nie jest stałe. Podchodzę inna już, że świadomością, z innym spostrzeżeniem, z innym bagażem emocjonalnym, z innymi rzeczami na głowie. One cały czas odżywają. Ciekawa jestem co tam się zadzieje dalej na płótnach. Chcę dalej eksplorować co tam się dzieje, dać się wyrazić i nie tracić tego kontaktu, podlewać, kontynuować.
S: Powiedz Beata, bo Ty brałaś udział w lekcji onlinowo, jak Ci było w takiej formie?
B: Było mi bardzo dobrze i wygodnie, bo bezpiecznie, bo w moim miejscu. Z przyczyn technicznych i okolicznościowych ta forma online. Gdzieś tam krążyły myśli, że fajnie byłoby z uczestnikami porozmawiać, posłuchać ich wrażeń, z drugiej strony wydaje mi się, że to że byłam sama spotęgowało w moim przypadku ten proces, bo jednak jak są inne osoby, one dużo wnoszą, ale też ja skupiłam się totalnie do środka. W szkole gdzie jest grupa, gdzie się tworzy, gdzieś tak zawsze jest, takie „o, już ma tyle, ojejku a ja nic, już się czas skończył, a ja nie mam”. Tutaj tego nie miała. Byłam ze sobą sama i wydaje mi się, że to pomogło mi wejść głębiej w ten proces, bo nie miałam tych dystrakcji obecnością innych osób. Mój umysł nie miał pola manewru w procesy innych osób. Z drugiej strony tak jak mówię, wydaje mi się, że energia ludzi jest bardzo fajna, grupowa. Tworzenie i prace innych ludzi mogą w pozytywny sposób wpłynąć na nasz proces twórczy. Nie chce porównywać. Generalnie mi było dobrze w strefie online, jedyne co to też chciałabym spróbować tworzyć na zewnątrz, wyjść, nie w ścianach. Wiem, że są też zajęcia Vedic Art w plenerze, to musi być ciekawe doświadczenie. U nas pomimo, że piękne słońce to trochę za zimno, żeby się przenieść na zewnątrz, ale to też wydaje mi się fajny pomysł, z naturą. Szczególnie kiedy był temat przestrzeni to ja sobie wyszłam na przestrzeń z tym moim płótnem i tak sobie stałam i tą przestrzeń zaczęłam odczuwać całą sobą i weszłam potem do pomieszczenia i tam sobie działałam. Chciałabym doświadczyć różnych form, w grupie i w plenerze. Generalnie odpowiadając – bardzo dobrze było mi online. Świetne prowadzenie. Bardzo mi było fajnie z tobą. Były to bardzo fajne lekcje. Było bardzo dużo czasu na tworzenie i dla mnie super trafiona forma, też jak na komfort w naszym domu, bezpieczeństwa, wygody. Fajne, że pomimo tego, że teraz za bardzo nie da się gdziekolwiek wyjść, wyjechać, to Vedic Art przychodzi do Ciebie, on jest. Jeśli się chce to można to zrobić. To jest dużym plusem.
S: Wszystko się zadziewa w odpowiednim momencie. Już niedługo, mam nadzieję, też plenery i zajęcia grupowe. Niech się dzieje odpowiednie dla każdego z nas, przychodzą rozwiązania.
Dziękuję Ci Beata za rozmowę. Cieszę się i może do zobaczenia wkrótce.
B: Tak, do zobaczenia w takiej czy innej formie, czy na warsztatach, czy gdzieś się spotkamy, nasze drogi gdzieś może się złącza, poprzeplatają. Myślę, że tak, że na pewno.
Dla mnie i tak jesteś częścią procesu jak patrzę na te obrazy to jesteś tam silną obecnością, bo byłaś przewodnikiem przez ten cały proces. Za to Ci bardzo dziękuję. To jest ważne mieć takiego przewodnika, nauczyciela. Nie mówię o tym, który jest w nas, jest nasz indywidualny, tylko o nauczycielu, którego na drodze spotkamy i trochę pomoże w tym procesie takiego wybierania kierunków, podejmowania decyzji co, jak i rola nauczyciela w Vedic Art jest bardzo ważna i ja się cieszę, że trafiłam na Ciebie, bo mi było bardzo dobrze z Tobą. Mam nadzieję, że może uda mi się kontynuować na następnych warsztatach tą podróż.
S: Tak, niech teraz się układa to co się zadziało. Vedic Art jest inwestycją na całe życie. Otwierajmy się na całą obfitość tego świata.
B: Tak, z ciekawością, otwartością, bez oczekiwań idziemy dalej i zobaczymy co będzie to będzie. Ty to tak powtarzałaś, że Twoja nauczycielka tak mówiła …
S: Tak, jest jak jest, będzie jak będzie.
B: Właśnie, czyli totalna akceptacja i na spokojnie, do przodu i patrzymy co idzie, otwieramy się na całe dobro. Niech płynie.
Polecam wszystkim ten cudowny proces, podarujcie sobie możliwość kontaktu z sobą w sposób twórczy. Jest to naprawdę fajna metoda na spędzenie czasu z sobą i spotkanie się z sobą. To jest ciekawa podróż.
S: Taka myśl mi przychodzi, że za bardzo nie możemy podróżować, latać, a mi się przypomina ten flying mode podczas warsztatów i o podróż, która się zadziewa podczas kursu.
B: Tak, podróżujemy cały czas właśnie do środka.
To jest totalnie ten czas. On wydaje mi się, że wskazuje nam na to, że to jest czas skierowania się do środka. On nie wskazuje na zewnątrz, ale do środka i to jest najbardziej piękna podróż którą możemy odbyć. Wydaje mi się, że czasy obecne, silnie wskazują na to. To jest wskazówka, w którą stronę się skierować. Fajnie, że ten Vedic Art się pojawił, bo on jest taką bardzo fajną formą skierowania się do środka. Różne są techniki skierowania się do środka. Niektóre są łatwiejsze, niektóre są trudniejsze. Na przykład cała nauka Jogi jest o tym jak skontaktować się ze sobą, jak wejść do środka. Vedic Art też jest bardzo fajną formą, jak się skontaktować, jak wejść do środka. Medytacje są taką formą. Z resztą Vedic Art też uważam, że był taką medytacyjną formą. Dlatego też mi się wydaje, że ten proces tak mi się pogłębił. Zanurkowałam sobie w tym głęboko. To było takie silnie namacalne wewnętrznie. Uważam, że to było dla mnie bardzo potrzebne. Taka nowa forma kontaktu w totalnie inny sposób, w który nie pracowałam nigdy wcześniej. Nie postrzegałam tak malowania, w taki sposób, że może być narzędziem służącym do tego kontaktu ze sobą. Wcześniej jak robiłam obraz to on po prostu malowałam go miesiącami. To było takie „to musi być tak, to będzie takie, musi wyglądać tak”. Gdzieś przychodziło takie zniechęcenie, bo to tak nie wychodziło jakbym chciała. Tutaj bez oczekiwania stworzyć tą przestrzeń i pozwolić temu zadziać się tak jak to się chce zadziać w swoim kierunku. I to jest też wtedy dobrze, to jest super. Dużo uczy nas jak to zaaplikować w życiu codziennym. Pozwolić rzeczom się wydarzać.
Nie ma co nazywać, określać, słuchać, sugerować się opiniami innych, tylko usiąść i sobie spróbować tego, pomalować i zobaczyć co wyjdzie, co się stanie. Tak jak powtarzałaś z tą ciekawością dziecka. To też jest z mojej perspektywy takie coś do czego trzeba wracać. Tak jakby się oduczyć, ale nauczyć się na nowo tej ciekawości dziecka. Wyłączyć to analizowanie, oczekiwania, tego wewnętrznego krytyka. Tą ciekawość dziecka pielęgnujmy w sobie, bo niestety zanika. Im bardziej dorastamy tym to niestety zanika. A to daje dużo lekkość w życiu. Vedic Art jest tą formą, która pozwala sobie przypomnieć o tym. Dokopać się do odczucia tej ciekawości z dziecka. To takie lekkie uczucie, bardzo fajne.
S: Żyjmy z ciekawością dziecka kolejne dni. Twórzmy z radością nasze życie. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
B: Dziękuję. Wszystkiego dobrego, dziękuję za rozmowę, za zaproszenie. Dziękuję za cały kurs, całą podróż i do zobaczenia.
Kliknij i zobacz kiedy startuje najbliższy kurs Vedic Art.